Karmienie piersią- historia prawdziwa
Kolejny miesiąc ciąży dobiega końca, a Ty zaczynasz zastanawiać się nad tym, jak to wszystko będzie wyglądać? Karmienie piersią, coraz częściej zaprząta Ci głowę i chcesz wiedzieć wszytko na ten temat? W tym wpisie podzielę się z Tobą moimi doświadczeniami. Przekaże Ci kilka rad i podpowiem, co uratowało mnie przed zakończeniem drogi mlecznej.
Jeżeli nadal zastanawiasz się nad tym, czy karmienie piersią, to najlepszy wybór dla Twojego dziecka, to bez wahania odpowiem, że TAK! Zdecydowanie warto poświęcić swoją energię i czas, na to by nakarmić swoje dziecko piersią. Jeżeli ciągle masz obawy, boisz się być “uwiązana”, przerażają Cię zastoje, kryzysy laktacyjne i pogryzione brodawki, to powiem Ci, że “nie taki diabeł straszny”. A co dokładniej mam na myśli, przekonasz się czytając dalej.
Moja przygoda z karmieniem piersią trwa już od trzech lat, z krótką przerwą. Pierwsze dziecko, czyli synka karmiłam przez 18 miesięcy. Odstawiłam go od piersi, kiedy dowiedziałam się o drugiej ciąży. Córeczkę karmię już 11 miesiąc. Liczę na to, że również uda nam się trwać w tym, jeszcze przez kilka miesięcy. Dodam, że oba porody były zakończone cesarskim cięciem. Więc, nieważne jak rodziłaś! Najważniejsze są chęci, a potem już samo mleko leci.
Karmienie piersią- złe początki dobrego
Leżysz na sali poporodowej. Obok Ciebie słodko śpi malutki człowieczek. Jesteś słaba i przerażona. Nie wiesz, czy maleństwo jest głodne, czy powinnaś je nakarmić… Na szczęście obok Ciebie znajduje się dobra dusza, która pomaga przystawić Ci noworodka do piersi, potem jest coraz lepiej. Całe szczęście. Maluszek nieporadnie chwyta pierś i próbuje ssać. Trwa to chwilkę i zasypia. Z każdą kolejną próbą karmienie piersią jest łatwiejsze. To piękny początek naturalnego karmienia. Niestety, ale rzeczywistość wygląda często inaczej. To jest najlepszy scenariusz, który świeżo upieczonej mamie może się przytrafić. Taki początek drogi mlecznej w przyszłości na pewno zaowocuje. Tak też wyglądały pierwsze chwile po moim drugim porodzie. Jednak za pierwszym razem nie było tak różowo.
Chcesz poznać moje wspomnienia? A więc tak. Kilka dni w szpitalu. W szóstym dniu po terminie- nieoczekiwane cesarskie cięcie. Potem strach, ogromny ból i ciągły niepokój. Nie miałam żadnego pojęcia na temat cesarskiego cięcia, ani na temat karmienia piersią. Całą ciążę szykowałam się do porodu naturalnego, a o cesarce nie czytałam. Przerażał mnie sam fakt, że jest to operacja. Więcej nie chciałam wiedzieć. Natomiast karmienie piersią miało być tak naturalne i oczywiste jak to, że noworodek dużo śpi. W obu przypadkach moje myślenie okazało się błędne. Karmienie okazało się bardzo trudne, a nasz maleńki noworodek spał z dnia na dzień coraz mniej.
Pierwsze chwile po porodzie i noworodek, który nie potrafi ssać
Niestety początki karmienia nie wyglądały tak pięknie, jak opisałam to wcześniej. Pani pielęgniarka położyła mojego synka obok na łóżku. Położyła i potem wyszła. Nie mogłam się ruszać, nie mogłam go poprawić. Ręka mnie okropnie bolała. Chciało mi się płakać z bólu i ze zmęczenia. Marzyłam tylko o tym, żeby ktoś zabrał to maleństwo ode mnie. Pomimo tego, że czekałam na ten moment tyle miesięcy, to zupełnie nie mogłam się skupić na tym, że mam obok siebie mały cud. Czułam się okropnie. O karmieniu nie było nawet mowy. Nie wiem ile mój mały synek leżał obok mnie, ale wydawało mi się, że całą wieczność. I tutaj nie zrozum mnie źle. To nie tak, że nie czułam radości, że nie chciałam przytulać mojego maluszka. Po prostu ból i bezradność w tamtym momencie wygrały.
Kiedy synek został odłożony do swojego łóżeczka, słodko spał, nie płakał. Ja nie miałam siły do niego wstawać, zresztą nawet nie mogłam. Musiałam leżeć przez następne kilka godzin. Kiedy w końcu odzyskałam czucie, po kilku godzinach znowu podano mi synka do karmienia. Z wielkim bólem i całkowicie zdezorientowana zaczęłam karmić naszego maluszka.
Tym razem było już lepiej. Niestety na temat pozycji do karmienia też nie miałam pojęcia. Karmiłam, siedząc w fotelu, z dzieckiem na poduszce do karmienia. Za każdym razem, kiedy chciałam karmić- wstawałam z bólem z łóżka i siadałam na fotelu, a mąż podawał mi maleństwo. Karmienie szło opornie. Synek płakał podczas karmienia, ja stresowałam się coraz bardziej. Czułam się bezradna i liczyłam, tylko na to, że po powrocie do domu będzie lepiej. Lepiej nie było jeszcze przez długi czas…
Karmienie piersią, to mój cel
Mój noworodek nie chciał ssać. Mąż został wysłany do apteki po kapturki do karmienia. Kupił sporo za duże, ale mimo tego zdały egzamin. Karmienie było o wiele łatwiejsze. Mogłam wcisnąć kapturek w malutkie usteczka i nie musiałam skupiać się na tym, czy maleństwo odpowiednio chwyta pierś. Synek szybko się męczył i zasypiał. Moim zadaniem było smyranie go po policzku lub pod żuchwą, tak aby pobudzać ssanie. Troszkę, to pomagało, jednak z czasem okazało się, że nasz synek traci na wadze. Dostałam rozkaz wprowadzenia mleka modyfikowanego i karmienia, co trzy godziny. W nocy nie mogłam spać, a kiedy zasnęłam, to musiałam wstawać do karmienia. Po każdym karmieniu piersią, miałam dokarmiać synka mlekiem modyfikowanym. I tak całą noc. Nad ranem okazało się, że nasze maleństwo znowu przybiera na wadze. Mogliśmy wyjść do domu.
Powrót do domu i lekcja karmienia piersią
Po powrocie do domu niestety nie było łatwiej. Pomimo tego, że w szpitalu czułam się okropnie i odliczałam godziny do wyjścia, to w domu poczułam ogromny lęk i bezradność. Rana po cesarskim cięciu wcale mniej nie bolała, wręcz przeciwnie. Do tego doszły obowiązki domowe i opieka nad noworodkiem, który coraz bardziej wymagał uwagi i zaangażowania. Noce okazały się koszmarem. Wstawanie, co godzinę do płaczącego noworodka i próby karmienia były, tak trudne, że łzy spływały mi po policzkach. Zapisywanie na skrawku papieru godziny karmień i odciąganie mleka laktatorem, to była moja codzienność. Liczyło się tylko, to ile maleństwo zjadło i z której piersi teraz mam karmić. Piersi nie jeden raz były nabrzmiałe i obolałe, a sylikonowe kapturki nie poprawiały sytuacji. Używanie ich było coraz bardziej męczące. Kapturki okazały się moją zmorą. Mycie ich, wyparzanie, zabieranie ich ze sobą wszędzie, to nie jedyne powody przez które ich nie cierpiałam.
Gdy karmienie piersią staje się naturalnym elementem życia
Jednak z każdym dniem zaczynało być lepiej. Tygodnie mijały, synek nauczył się ssać mleczko bez wspomagaczy, takich jak smyranie, czy puszczanie melodyjek i machanie zabawkami. Karmienie przestawało być smutną koniecznością, a stawało się chwilą na odpoczynek i przejrzenie wiadomości. Karmienie zaczęło być naturalnym elementem mojego życia.
Początki karmienia wyglądały dramatycznie. Spadek wagi w szpitalu, sprawił, że waga mojego synka spędzała mi sen z powiek. Przez pierwsze tygodnie karmienia borykałam się chyba ze wszystkimi możliwymi problemami. Zastoje, kryzysy laktacyjne, ząbkowanie i obolałe sutki, to wszystko z czym musiałam się zmierzyć. Do tego towarzyszył mi ogromny stres i poczucie winy. (Więcej na temat poczucia winy i tego jak sobie z nim radzić- znajdziesz tutaj: https://pedagogwdomu.pl/poczucie-winy-a-macierzynstwo/ ). Jednak mimo to, się nie poddałam i mimo kilku zawirowań udało mi się karmić naturalnie przez ponad rok. Dokładniej przez 18 miesięcy i dwa tygodnie.
Dlaczego moja przygoda z karmieniem piersią tak wyglądała na początku?
Pewnie, gdyby zaraz po porodzie znalazł się, ktoś kto pomógłby mi nakarmić synka, to sytuacja wyglądała by inaczej. Gdyby ktoś z personelu poświęcił 15 minut na pomoc w przystawieniu synka do piersi, to z pewnością byłoby mi łatwiej. Pomoc doradcy laktacyjnego sprowadziła się do położenia mojego noworodka na kolanach, złapaniu piersi i wysłaniu męża po kapturki do karmienia. Będąc w szpitalu ani razu nie usłyszałam, że będzie lepiej, że mleko się pojawi, że maluszek nauczy się ssać. Natomiast ciągle słyszałam pytania o to, czy karmię. I tyle w temacie.
Jedyną wskazówką, za którą mogłabym być wdzięczna- to pokazanie pozycji spod pachy. Karmienie dziecka w pozycji spod pachy, okazało się najmniej bolesne i najbardziej komfortowe dla nas obojga. W ten sposób karmiła jeszcze przez długi czas. Jednak moją ulubioną pozycją było i jest karmienie na leżąco. Dlatego za drugim razem, będąc znowu z noworodkiem na sali, kładłam się obok niego i karmiłam.
Co jeszcze?
Sugerowanie świeżo upieczonej mamie, by w końcu podała swojemu dziecku butelkę z mlekiem, może skutecznie zepsuć całą radość z karmienia. Zamiast krytykować umiejętności młodej mamy i kaloryczność jej mleka, powinien znaleźć się ktoś, kto wprowadzi ją w tajniki karmienia piersią.
Kolejnym minusem było to, że nie byłam całkowicie przygotowana do karmienia dziecka piersią. W ciąży czytałam wiele książek, artykułów na temat ciąży i porodu. Jednak temat karmienia wydawał mi się tak naturalny, że zupełnie się nie przygotowałam. Myślałam, że przystawię noworodka do piersi i mleko po prostu zacznie lecieć. Sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Gdy teraz o tym myślę, to wiem, że po prostu bałam się karmienia piersią i był to dla mnie temat tabu.
Jak udało mi się pokonać stres i karmić przez kolejne miesiące?
Karmienie piersią pierwszego dziecka było dla mnie niemałym wyzwaniem. Brak wiedzy, obolałe piersi, stres i ciągły niepokój, o mały włos, aby przyczyniły się do odstawienia synka od piersi.
Jednak z czasem, z kolejnymi tygodniami przekonałam się, że karmienie piersią, to nie tylko oszczędność czasu, ale przede wszystkim przyjemność dla mnie i dla mojego dziecka. Po kilku tygodniach już nie czułam się “uwiązana”, karmienia nie trwały godzinami, a zaledwie kilka/ kilkanaście minut. Fikołki, śmiech i wesołe oczka mojego dziecka, to były dodatkowe bonusy podczas karmień. Stres przestał być moją codziennością. Nauczyłam się być mamą karmiącą w każdym miejscu i o każdej porze. Musiałam najpierw pokonać wiele przeszkód i odnaleźć własny sposób na karmienie naturalne, by móc robić to bez stresu i bez walki o każdą kroplę.
Karmienia piersią uczyłam się dwa razy, Dwa razy zostałam mamą karmiącą. Jednak za drugim razem sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Tym razem moje życie toczyło się według najlepiej napisanego scenariusza. Szybkie przystawienie dziecka do piersi. Pięknie ssący noworodek, odprężona i pewna siebie mama. to wszystko sprawiło, że karmienie córeczki było od początku łatwe i przyjemne. Wiedziałam, co mnie czeka, jak będą wyglądać pierwsze tygodnie. Byłam gotowa na tę piękną przygodę. Dlatego też kryzysy laktacyjne i obolałe piersi nie były mi straszne. Na szczęście, być może dzięki mojemu nastawieniu nie musiałam się do tej pory mierzyć z żadnymi trudnościami w karmieniu. I Tobie też tego życzę.
1 Odpowiedź
[…] W dzień kiedy nieustannie musiałam się ruszać ból wydawał się mniejszy. Jednak w nocy, każdy obrót, każde wstawanie było dla mnie bardzo trudne. Dodatkowo pragnęłam karmić piersią, co nie było łatwe (Jeśli chcesz dowiedzieć się, jak wyglądały moje początki karmienia piersią po cesarskim cięciu sprawdź tutaj: https://pedagogwdomu.pl/karmienie-piersia-historia-prawdziwa/) […]